Abstrakt
§ 1. Uwagi wstępneI. Regulacja związku przyczynowego w polskim prawie cywilnym Nie trzeba przekonywać, że kwestia związku przyczynowego odgrywa w dziedzinie odpowiedzialności odszkodowawczej wielką rolę. Związek ten stanowi bowiem jedną z trzech – obok szkody i zdarzenia sprawczego – ogólnych przesłanek tej odpowiedzialności. Nie mniejsze znaczenie ma w prawie karnym. Nie dziwi zatem, że zagadnienie przyczynowości od wieków stanowi przedmiot zainteresowania nauki prawa. Rozważania na ten temat można znaleźć już w źródłach rzymskich, choć rozstrzygnięcia jurystów rzymskich w tej materii mają typowo kazuistyczny charakter i brak jest dowodów na to, aby opierały się one na jakiejkolwiek abstrakcyjnej teorii1. Koncepcje takie rozwinęły się dopiero w czasach dużo późniejszych. W przeciwieństwie do większości europejskich systemów prawnych w polskim prawie cywilnym przesłanka związku przyczynowego uregulowana została ustawowo. Zgodnie z brzmieniem art. 361 § 1 KC: „zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła”. Sformułowanie to – podobnie jak niemal identyczne zawarte w art. 157 § 2 KZ – zgodnie uznawane jest za wyraz opowiedzenia się przez ustawodawcę za tzw. teorią adekwatnego związku przyczynowego2. Podkreślić przy tym należy, że w doktrynie polskiej od dawna powszechnie aprobowany jest kierunek tej teorii nazywany przedmiotowym3 lub obiektywnym4. Założenia tej koncepcji były wielokrotnie opisywane przez wybitnych przedstawicieli polskiej nauki prawa cywilnego. Nietrudno w tej sytuacji odnieść wrażenie, że węzłowe problemy teorii związku przyczynowego obowiązującej w polskim prawie cywilnym zostały już dogłębnie zbadane i precyzyjnie wyjaśnione5. Tematami wartymi podjęcia byłyby zatem co najwyżej różnego rodzaju zagadnienia szczególne oraz przypadki graniczne sprawiające problemy w praktyce.II. Związek przyczynowy w orzecznictwie Sądu Najwyższego Wystarczy jednak rzut oka na orzecznictwo SN, aby nabrać wątpliwości, co do słuszności powyższej tezy. Przykładowo w wyroku z 6.9.2012 r. SN stwierdził, że: „ustawodawca wprowadzając w art. 361 § 1 KC ograniczenie odpowiedzialności odszkodowawczej tylko za normalne, typowe, występujące zazwyczaj (a nie za wszelkie) następstwa działania lub zaniechania, z których szkoda wynikła, ogranicza tę odpowiedzialność do wskazanych w przepisie normalnych (adekwatnych) następstw”6. W innym ze wcześniejszych orzeczeń, SN wskazał natomiast, że dla spełnienia przesłanki z art. 361 § 1 KC: „określone zdarzenie musi mieć w ogóle zdolność wywołania szkody, a w zwyczajnym biegu rzeczy – z reguły – musi ją wywoływać”7. Pogląd utożsamiający „normalność” i „adekwatność” następstw z ich typowością w judykaturze SN wciąż wydaje się przeważać. Jednocześnie jednak wskazać można szereg orzeczeń otwarcie odrzucających powyższą koncepcję. Wskazuje się bowiem, że: „nie wyłącza normalności w rozumieniu tego przepisu [art. 361 § 1 KC – przyp. B.O.] okoliczność, że mimo identycznych warunków zdarzenia określone następstwo nie zawsze występuje, ani też jego statystyczna rzadkość”8. Używając formuły rozpowszechnionej w piśmiennictwie, precyzuje się również że: „następstwo ma charakter normalny wówczas, gdy pojawienie się przyczyny każdorazowo obiektywnie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia rozpatrywanego skutku”9. Jednocześnie warto także dodać, że w wielu orzeczeniach kryterium normalności następstw nadal utożsamiane jest z ich przewidywalnością. Przykładowo w wyroku z 20.5.2004 r. SN wskazał, że: „za adekwatne, typowe następstwo określonego zachowania można (...) uznać występowanie tylko takiego skutku, który daje się przewidzieć w zwykłym porządku rzeczy”10.III. Przedmiot analizy Jak zatem widać, różnice poglądów są bardzo znaczące. Poza ostatnią z opisanych koncepcji znajdują one odbicie w rozbieżnościach poglądów współcześnie prezentowanych w doktrynie. Warto dodać, że pewne sformułowania pojawiające się w literaturze można traktować jako niejasne, czy wręcz mylące. Celem dalszych rozważań będzie zatem spojrzenie na te kwestie przez pryzmat zasadniczych konstrukcji teoretycznych leżących u podstaw teorii adekwatnej przyczynowości. Wydaje się bowiem, że lepsze zrozumienie jej genezy oraz intelektualnych fundamentów może stanowić drogę do rozwiązania szeregu problemów kluczowych dla jej stosowania. W tym celu musimy wyjść poza granice stricte prawniczego myślenia.75 Na wstępie należy jednak poczynić istotną uwagę. Omawiana teoria opiera się na konstrukcji określanej często w literaturze mianem „kwalifikowanego testu conditio sine qua non”11. Składa się on z dwóch odrębnych etapów. W pierwszym przedmiotem analizy jest wyłącznie konkretny stan faktyczny będący przedmiotem rozstrzygnięcia. Celem jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy analizowane zdarzenie (np. działanie pozwanego) stanowiło warunek konieczny danego skutku (np. uszkodzenia ciała poszkodowanego). Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej możliwe jest przejście do drugiego etapu testu, tj. oceny „normalności” („adekwatności”) stwierdzonego związku przyczynowego z punktu widzenia pewnych uogólnień. Przedmiotem dalszych rozważań będzie wyłącznie drugi z wymienionych etapów.§ 2. Powstanie teorii adekwatnego związku przyczynowego Powstanie u schyłku XIX stulecia teorii adekwatnego związku przyczynowego można wręcz określić mianem „przewrotu kopernikańskiego” w dziedzinie analizy przyczynowości dla potrzeb prawa. Judykatura niemiecka przyjęła ją już na samym początku XX w.12, a współcześnie teoria ta stosowana jest w bardzo wielu, nie tylko europejskich13, systemach prawnych. Jej znaczenie wykroczyło także poza granice nauk prawnych. W swoich badaniach stosował ją bowiem m.in. sławny niemiecki socjolog M. Weber14. Choć samo pojęcie „adekwatności” przyczyn pojawia się już w pismach B. de Spinozy15, pierwsza zaś koncepcja oceny więzi kauzalnych z punktu widzenia pewnych uogólnień dotyczących przebiegu zdarzeń (a nie tylko okoliczności konkretnego stanu faktycznego) sformułowana została przez L. von Bara16, za faktycznego prekursora teorii adekwatnej przyczynowości uznaje się jednak wybitnego niemieckiego fizjologa J. von Kriesa. Poszukując kolejnych zastosowań dla sformułowanej przez siebie interpretacji prawdopodobieństwa17, zwrócił on uwagę na problemy z selekcją więzi kauzalnych, z jakimi zmagali się przedstawiciele nauk prawnych. W drugiej połowie XIX w. w nauce niemieckiej toczył się bowiem spór między zwolennikami tzw. teorii indywidualizujących (uznających za przyczynę warunek, który w danej sytuacji np. stanowił czyn człowieka najmniej oddalony w czasie od analizowanego skutku lub dostarczył temu skutkowi „najwięcej energii”)18 oraz teorii ekwiwalencji (warunkowości, równowartości warunków), sformułowanej pod wpływem poglądów filozoficznych J.S. Milla. Kryteria tych pierwszych w praktyce okazywały się niezwykle trudne do zastosowania albo zupełnie arbitralne19. Zwolennicy teorii warunkowości za J.S. Millem wychodzili natomiast z założenia, że przypisywanie szczególnego znaczenia któremukolwiek spośród warunków wystąpienia określonego skutku, choć typowe dla języka potocznego, w sensie naukowym pozbawione jest jakichkolwiek podstaw20. W rzeczywistości bowiem – zdaniem J. S. Milla – przyczyna jest: „całkowitą sumą warunków pozytywnych i negatywnych, wziętych razem: całością składników każdego opisu, które gdy zostaną zrealizowane, następnik zjawia się niezmiennie”21, przy czym pod pojęciem „warunków negatywnych”...