Abstrakt
Afera GetBack, która wstrząsnęła polskim rynkiem kapitałowym w 2018 r., może być nazwana polskim Enronem. Ukazała ona całkowity brak skuteczności mechanizmów corporate governance oraz mechanizmów rynku kapitałowego. W efekcie mamy tysiące pokrzywdzonych, którzy powierzyli bezpośrednio lub pośrednio GetBack kilka miliardów złotych w zarządzanie w zaufaniu do instytucji spółki publicznej, Komisji Nadzoru Finansowego, renomowanych audytorów wywodzących się z tzw. Wielkiej Czwórki, światowych agencji ratingowych, analityków rynku, branżowych mediów, Giełdy Warszawskiej oraz przede wszystkim wiodącego profesjonalnego akcjonariusza GetBack, jakim jest fundusz Abris. Z historii tej wszyscy powinni wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wymaga to jednak uczciwego zidentyfikowania pierwotnej przyczyny problemu, a nie szukania winnych poza sobą. Tymczasem w historycznym wywiadzie dla „Forbesa”, który niestety przeszedł bez echa, pierwszoplanowany aktor historii GetBack, który promuje się jako aktywny i profesjonalny akcjonariusz, czyli Abris, ma pretensje do innych pytając ustami swojego prezesa: „Skoro widzieliście, to czemu nam nie mówiliście?”. Czy jednak główny akcjonariusz spółki publicznej, zarządzający cudzymi pieniędzmi, ma prawo być głuchy i ślepy i żądać opieki od innych? Odpowiedź corporate governance na słowa prezesa funduszu Abris jest następująca: „Nie pytaj, co inni mogli i powinni zrobić dla Abris, ale pytaj, co Abris powinien był zrobić dla tysięcy interesariuszy GetBack, czyli tych, którzy powierzyli własne pieniądze GetBack, ufając, że jego właścicielem jest renomowany i profesjonalny fundusz private eqiuty Abris”.