Monitor Prawniczy

nr 15/2013

Refleksje o pojmowaniu dobrej wiary w sprawach o stwierdzenie zasiedzenia

Beata Janiszewska
Autorka jest adiunktem w Instytucie Prawa Cywilnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Abstrakt

I. Rozumienie pojęcia dobrej wiary przeszło w powojennym orzecznictwie znamienną ewolucję1. Była ona efektem dążenia przez sądy do ukształtowania wyważonych tendencji w sprawach o stwierdzenie zasiedzenia nieformalnie nabytych gruntów. Przyjmowany termin zasiedzenia, determinowany uzyskaniem posiadania w dobrej albo w złej wierze, nierzadko decydował o kierunku rozstrzygnięcia wniosku. W razie natomiast jego oddalenia, oprócz oczywistych konsekwencji w sferze możliwości dalszego korzystania z gruntu, aktualna stawała się kwestia finansowych rozliczeń między właścicielem i posiadaczem. Nieformalni nabywcy za uzyskanie posiadania nieruchomości zwykle uiszczali wszak pełną cenę, odpowiadającą wartości nieuzyskanego prawa własności. Wprawdzie z wydaniem windykowanego gruntu wiązała się perspektywa odzyskania tej kwoty. Częstokroć jednak była ona niesatysfakcjonująca dla posiadacza. Zwrotowi bowiem podlegała suma nominalna, która na przestrzeni lat samoistnego posiadania realnie traciła na wartości. Skomplikowane uwarunkowania obrotu nieruchomościami skłoniły praktykę orzeczniczą do elastycznego pojmowania dobrej wiary. W odróżnieniu od tzw. koncepcji tradycyjnej, „liberalne” ujęcie dobrej wiary, zapoczątkowane głośną uchwałą SN z 25.5.1955 r., I CO 14/552, odchodziło od przywiązywania pierwszorzędnego znaczenia do oceny stanu świadomości posiadacza samoistnego co do przysługiwania mu prawa własności gruntu („wiedział lub przy dołożeniu należytej staranności powinien był wiedzieć”). Koncentrowało się natomiast na odmiennie ujętym przedmiocie przeświadczenia: dobrą wiarę uznawano bowiem za „równoznaczną z przekonaniem posiadacza opartym na obiektywnych przesłankach wywodzących się ze stosunku będącego podstawą i przyczyną konkretnego stanu faktycznego, że jego posiadanie niczyjego prawa nie narusza”. Od takiego rozumienia dobrej wiary SN odszedł radykalnie w uchwale SN (7) z 6.12.1991 r., III CZP 108/913. Wejście w posiadanie nieruchomości na podstawie umowy mającej na celu przeniesienie własności, lecz zawartej bez zachowania formy aktu notarialnego, zostało w niej uznane za wykluczające przyjęcie dobrej wiary samoistnego posiadacza. Jedynie w stosowaniu art. 231 § 1 KC dopuszczano odwoływanie się do tzw. pośredniej koncepcji dobrej wiary. Głosiła ona, że roszczenie o wykup gruntu powstaje także w „wypadkach, w których budowla została wzniesiona przez posiadacza samoistnego w złej wierze, tj. takiego, który wiedział lub powinien był wiedzieć, że nie jest właścicielem, jeżeli za traktowaniem tego posiadacza na równi z posiadaczem w dobrej wierze przemawiają, ze względu na szczególne okoliczności sprawy, zasady współżycia społecznego”4. Za ukształtowaniem takiego kierunku wykładni art. 231 § 1 KC przemawiała społeczna doniosłość umożliwienia posiadaczowi wykupu zabudowanej nieruchomości, „warunkowana” ustaleniem dobrej wiary. Istotne było także przeświadczenie, że w razie rygorystycznej oceny tej przesłanki zmarginalizowane zostanie znaczenie stosowania art. 231 § 1 KC. Wzniesienie bowiem budynku na cudzym gruncie następowało zwykle w stosunkach rodzinnych, a samoistny posiadacz wiedział, że nie jest właścicielem nieruchomości.II. W przedstawionych stanowiskach podstawowe znaczenie dla przypisania złej wiary miało niezachowanie w obrocie nieruchomościami formy aktu notarialnego. Przyjęty jednak w tej sferze rygoryzm oceny odciskał się w ogóle na podejściu do wyznaczenia granic treści pojęć dobrej (złej) wiary w wykładni przepisów prawa rzeczowego. Próby eksponowania faktu rzeczywistego, usprawiedliwionego okolicznościami przekonania posiadacza o nabyciu prawa, pomimo, że [...]