Monitor Prawniczy

nr 5/2008

Moc dowodowa dokumentu elektronicznego w postępowaniu cywilnym – polemika

Berenika Kaczmarek
Autorka jest doktorantką w Zakładzie Postępowania Cywilnego na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Abstrakt

Pomimo że Internet na dobre zagościł w stosunkach międzyludzkich – i to zarówno prywatnych, jak i za­wodowych – do chwili obecnej na rynku publikacji prawniczych można znaleźć niewiele pozycji traktujących o cywilnoprocesowych aspektach komunikacji elektronicznej. Tym bardziej każda publikacja w tej dziedzinie zasługuje na uwagę i dlatego artykuł dr. D. Szostka i dr. M. Świerczyńskiego pt. „Moc dowodowa dokumentu elektronicznego w postępowaniu cywilnym”1 nie powinien przechodzić bez echa. Na aprobatę zasługuje zwłaszcza postulat Autorów, by dokumenty elektroniczne zaliczać do materiału dowodowego sprawy bez względu na rodzaj podpisu elektronicznego, jakim są opatrzone. Niemniej jednak, nie ma powodów, by nie podejmować dyskusji z innymi postawionymi przez Autorów tezami, gdyż jak wiadomo każda polemika wzbogaca doktrynę.

Legalna definicja dokumentu

Autorzy postawili na wstępie swojego artykułu tezę, że w prawie polskim nie występuje legalna definicja dokumentu.

Rzeczywiście nie znajdziemy legalnej definicji doku­men­tu w przepisach prawa cywilnego materialnego i pro­ce­sowego. Jednak nie oznacza to, że w prawie polskim w ogóle nie ma definicji dokumentu, jak piszą dr D. Szostek i dr M. Świerczyński. Otóż w art. 115 § 14 Kodeksu karnego znajduje się ustawowa definicja „dokumentu”, którym jest „każdy przedmiot lub inny zapisany nośnik informacji, z którym jest związane określone prawo, albo który ze względu na zawartą w nim treść stanowi dowód prawa, stosunku prawnego lub okoliczności mającej znaczenie prawne”. Wprawdzie pojęcie to zostało wprowadzona na potrzeby prawa karnego (zob. przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów – art. 270–277 KK), jednak nie ma podstaw, by twierdzić, że termin „dokument” w ogóle nie zostało zdefiniowane. Odrębną zaś kwestią jest okoliczność, czy ta definicja mogłaby mieć zastosowanie również na gruncie prawa procesowego czy to karnego, czy też cywilnego. Tu przyznać należy słuszność poglądom2, że jest to tylko objaśnienie, które dokumenty objęte są ochroną prawną i definicja ta nie znajduje zastosowania w procesie karnym. W konsekwencji brak także podstaw do przenoszenia tej definicji na płaszczyznę procesu cywilnego.

Nośnik dokumentu

Autorzy słusznie zauważyli, że przepisy prawa nie okreś­lają, jakiego nośnika należy użyć dla sporządzenia dokumentu. Jednakże pogląd, że dokument może być sporządzony na jakimkolwiek trwałym materiale i dowolną techniką, nie jest powszechnie przyjętym w doktrynie i budzi wiele wątpliwości. Można w tym miejscu wskazać odmienną koncepcję przedstawioną przez K. Knoppka3.

Wyklucza on możliwość sporządzenia dokumentu przy użyciu przykładowo dłuta czy pędzla i stoi na stanowisku, że tekst wykuty w kamieniu czy namalowany na płótnie nie będzie dokumentem. Na poparcie swojej tezy podnosi, że pod tak sporządzonym tekstem niemożliwe jest złożenie prawidłowego podpisu, który stanowi obligatoryjny element każdego dokumentu. Podpis, który został wyryty bądź namalowany, nie zawiera już indywidualnych cech pisma osoby, która go złożyła, co w konsekwencji uniemożliwia prowadzenie dowodu na prawdziwość dokumentu. Ponadto, sporządzone takim sposobem teksty nie będą mogły stanowić załącznika do pisma procesowego i nie będzie możliwe załączenie ich do akt.

Podpis jako element dokumentu

Trafnie zwrócili uwagę Autorzy, że sporne w doktrynie jest to, czy dokument powinien zawierać podpis wystawcy, czy też nie jest to obligatoryjne. Jednakże biorąc pod uwagę jakie funkcje pełni podpis4, spór w istocie dotyczy kwestii możliwości identyfikacji autora, zatem dotyczy on zagadnienia szerszego niż sam podpis. Dogłębną analizę podpisu jako elementu konstytuującego dokument, który miałby być dowodem w procesie cywilnym, przeprowadził K. Knoppek5. Wysnuł z niej wniosek, że chociaż większość autorów doktryny polskiej, a także zagranicznej stoi na stanowisku, iż rzeczywiście podpis nie jest niezbędnym elementem składowym dokumentu, to jednak większość z nich postuluje konieczność udowodnienia za pomocą innych środków dowodowych, kto jest autorem niepodpisanego dokumentu.

Natomiast brak podpisu i jednocześnie niemożliwość identyfikacji autora dokumentu wyklucza prowadzenie dowodu z takiego dokumentu w procesie cywilnym.

Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, „anonim nie stanowi i nie może stanowić żadnego dowodu w sprawie rozpoznawanej przez organy wymiaru sprawiedliwości. Anonim z istoty swojej jest zjawiskiem niemoralnym, nie akceptowanym przez społeczeństwo i jako taki nie może być nigdy i w żadnym kontekście brany pod uwagę przez sąd”6.

Wyrok ten można odnieść również do dokumentów elektronicznych. Prowadzi to w konsekwencji do odmowy uznania za dowód dokumentu elektronicznego bez podpisu elektronicznego, abstrahując od jego rodzaju, kiedy niemożliwa będzie identyfikacja jego wystawcy.

Zapis elektroniczny a jego wydruk

Autorzy bardzo często odwołują się do doktryny prawa niemieckiego. Istotnie w nauce niemieckiej za dokument elektroniczny uznawany jest tylko zapis elektroniczny, natomiast wydruki i prezentacje dokumentu na monitorze komputera to tylko reprodukcje tego samego dokumentu7. Jednak niezasadne jest twierdzenie Autorów, że tylko sam dokument może mieć [...]