Monitor Prawniczy

nr 24/2008

Klauzule generalne w prawie cywilnym. O konieczności stworzenia katalogu zasad współżycia społecznego

Tomasz Bukowski
Autor był adwokatem w Warszawie, prowadził indywidualną Kancelarię Adwokacką. Zmarł 6.8.2008 r.
Abstrakt

Artykuł zawiera omówienie pojęcia zasad współżycia społecznego i zakresu jego stosowania, z uwzględnieniem tła historycznego oraz w świetle wykładni doktryny prawniczej i dorobku orzecznictwa. Zdaniem autora, różnorodność i specyfika obrotu prawnego uprawdopodobniają potrzebę odwoływania się przez sądy do pojęcia zasad współżycia społecznego w celu wypełnienia niemożliwych do uniknięcia luk w systemie prawnym. Ważne, by nie doprowadzić do swoistego „rozmycia” tego pojęcia, ale uczynić jego stosowanie przejrzystym i przewidywalnym dla wszystkich uczestników obrotu prawnego. Służyć temu mają przedstawione w końcowej części artykułu sformułowane na podstawie orzecznictwa kryteria rozumowania w sprawach, w których zastosowanie zasad współżycia społecznego okaże się niezbędne.

Kilka uwag z historii klauzul generalnych

Klauzule generalne wzbudzały spory od dawna i mają całą historię. U źródeł sporu leży pytanie: czy system prawa, rozumiany jako zupełny, komplementarny, niesprzeczny zbiór norm może uregulować całość relacji prawnych pomiędzy podmiotami prawa cywilnego. Nie sądzę, aby problem wyboru między koncepcją lex (przepis ustawy) a ius (prawo sprawiedliwe, prawo doskonałe) został kiedyś rozstrzygnięty.

Od wieków trwa dyskusja w tej materii. Warto przytoczyć wywód Arystotelesa, który pisał: „(…) Jeśli więc ustawa orzeka o czymś ogólnie, a zdarzy się wypadek, który nie podpada pod to orzeczenie, to słuszną jest rzeczą, by tam, gdzie ustawodawca coś opuścił i przez sformułowanie ogólne popełnił błąd, uzupełnić ten brak, orzekając tak, jakby ustawodawca sam orzekł, gdyby był przy tym obecny i jakby sam postanowił był, gdyby z góry znał dany wypadek.”1. Arystoteles dostrzegał potrzebę korekty prawa tam, gdzie ono niedomaga. W prawie rzymskim wprowadzono instytucję ultimum remedium, tj. „ostatecznego środka pomocy” osobom, które niesłusznie doznały ujemnych skutków działania prawa. Wątek słuszności prawa pojawiał się w literaturze starożytnej. Wówczas została stworzona powszechnie znana dziś paremia summum ius summa iniuria. W traktacie „O powinnościach” Cyceron cytuje ją jako „oklepane przysłowie”, wedle którego szczyt prawa to bezprawie – zbyt ściśle, formalnie wymierzona sprawiedliwość staje się krańcową niesprawiedliwością. Rozważania o słuszności prawa znajdujemy także w myśli wybitnych filozofów średniowiecza, takich jak św. Augustyn czy św. Tomasz z Akwinu. Grocjusz wywodził postulat słuszności prawa z absolutnego prawa natury i z konieczności odpowiedniej korektury prawa. Według niego, pojęcie słuszności ma zastosowanie wtedy, gdy z uwagi na ogólność sformułowań prawo nie jest w stanie doprowadzić do prawidłowego rozstrzygnięcia konkretnego przypadku2.

W następnych okresach historii znaczenie prawa słusznościowego znacznie zmalało. Przyczyniło się do tego zwycięstwo Wielkiej Rewolucji Francuskiej (1789–1799), rozwój materialistycznych koncepcji filozoficznych, a w zakresie doktryn prawniczych pojawienie się pozytywizmu.

Warto w tym miejscu przypomnieć pogląd Kanta, który uważał, że słuszność, jako pojęcie nieokreślone nie może być podstawą orzeczeń sądowych w sprawach cywilnych. Według niego, słuszność „jest niemą boginią, która nie może być wysłuchana przez sędziego”.

W ustawodawstwach XIX w. brak odniesienia do nadużywania prawa podmiotowego. Za charakterystyczną dla tego okresu można uznać normę, zawartą w § 1305 Kodeksu cywilnego austriackiego, który stanowił, że „kto używa swego prawa w granicach prawnych, nie odpowiada za szkody, wynikające stąd dla innych”3.

Dopiero na początku XX w. powrócono do problemu rozdźwięku pomiędzy prawem stanowionym a wymogami sprawiedliwości, stawianymi mu przez obywateli. Okazało się, że wykonywanie praw podmiotowych może godzić w ich cel i być sprzeczne z akceptowanymi przez ogół obywateli normami etycznymi. Takie było tło i historia powstania koncepcji nadużycia praw podmiotowych. Jej źródłem jest wyraźny lub dorozumiany zakaz szykany, jako wymogu stawianego systemowi prawnemu. Władysław Kopaliński uważał, że szykana to umyślne dokuczanie, stawianie przeszkód, prześladowanie, dręczenie biurokratycznymi, formalnymi utrudnieniami4.

Współczesna doktryna prawnicza ukształtowała dwie koncepcje nadużycia prawa, zwane teoriami zewnętrzną i wewnętrzną.

Teoria zewnętrzna uznaje, że nadużycie prawa jest działaniem nieakceptowanym z uwagi na pobudki lub cele, ale jest działaniem w ramach prawa. Uprawniony jest niejako napiętnowany przez pobudki lub cel, podejmowanych czynności, jednakże wykonuje swoje uprawnienia w ramach systemu prawa.

Według teorii wewnętrznej ten, kto wykonuje swoje prawo podmiotowe w sposób spełniający określone kryteria (np. zła wiara, naruszenie interesów innego podmiotu), nadużywa swego prawa i wykracza w ten sposób poza system prawa. Teoria ta przyjmuje zatem, że nadużycie prawa jest działaniem bezprawnym5. Według niektórych autorów, w tym ujęciu istnieją problemy natury terminologicznej. Nie może bowiem nadużywać prawa ktoś, kto go nie posiada6.

Koncepcja klauzul generalnych znajdowała swoich zwo­lenników i przeciwników. Warto zauważyć, że ustawodawstwo i praktyka w każdym kraju wypracowują swoje kryteria nadużycia prawa. Omawiane są one w literaturze fachowej. Istnieje tendencja do akceptowania klauzul, odnoszących się do ocen pozaprawnych, ale mieszczących się w szeroko pojętej moralności społecznej. Należą do nich słuszność, zasady dobrej wiary, czy też reguły moralności. Sprzeciw budzą najczęściej klauzule, pozwalające sądom na stosowanie prawa według własnego uznania, np. „wyjątkowe lub szczególne okoliczności”, „ważne przyczyny”, „charakter sprawy”.

Coraz częściej przyjmuje się, że klauzule generalne są „złem koniecznym”, konstrukcją, bez której nie może się obyć żaden ustawodawca. Stanowią złoty środek pomiędzy prawem stanowionym a prawem dynamicznym, reagującym na każde nowe zjawisko społeczne7. Dla zilustrowania tego poglądu warto przypomnieć pogląd Jeana Jacquesa Rousseau, który twierdził, że „nieugiętość praw, która nie pozwala im dostosować się do wydarzeń, może w pewnych razach uczynić je zgubnymi i sprowadzić upadek ich w chwili krytycznej”8.

Niewątpliwie język i pojęcia prawne nie wystarczają do uregulowania wszystkich stosunków między podmiotami prawa prywatnego zgodnie z wymaganiami sprawiedliwości, jakie stawia się systemowi prawnemu. Sądy i inne organy państwowe muszą mieć możliwość odniesienia się do kategorii pozaprawnych. „Nadużycie prawa” często intuicyjnie, lecz zawsze jednoznacznie zaspokaja potrzebę posiadania sprawiedliwego systemu prawnego.

Pojęcie zasad współżycia społecznego

Artykuł 5 KC stanowi, że „nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony”.

Ustawodawca przyjął wewnętrzną koncepcję klauzuli generalnej nadużycia prawa. Jej najistotniejszym elementem jest pojęcie zasad współżycia społecznego. Przepisy jednak nie zawierają definicji tego pojęcia. Wykładnię sformułowania ustawodawca pozostawił praktyce orzeczniczej i literaturze fachowej.

Doktryna prawnicza nie zbadała do chwili obecnej dostatecznie omawianej kwestii. Niewątpliwie zasady współżycia społecznego nie są normami prawnymi, choć dotyczą reguł ludzkiego zachowania. Najczęściej dana zasada współżycia społecznego pokrywa się z normą prawną. Nie powoduje to jednak utraty tożsamości niezależności obu zbiorów. Można przyjąć za A. Wolterem, J. Ignatowiczem i K. Stefaniukiem, że zasady współżycia społecznego to pozaprawne reguły postępowania ludzkiego, ściśle powiązane z grupą reguł moralnych, zarówno indywidualnych, jak i społecznych, akceptowanych w społeczeństwie w określonym miejscu i czasie9.

W świetle dorobku orzecznictwa, podstawowy przepis, zawierający to pojęcie [...]