Abstrakt
Z zainteresowaniem przeczytałem tekst adwokata Andrzeja Michałowskiego pt. „Czekając na barbarzyńców”, bo cenię jego autora za graniczące z poświęceniem zaangażowanie w sprawy adwokatury. Gdyby korporacyjnym gremiom starczyło odwagi, to jego właśnie, póki jeszcze nie stracił woli walki i umiejętności kompromisowych rozwiązań, należałoby na zbliżającym się zjeździe adwokatury wybrać na nowego prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Choć w odwagę gremiów nie wierzę i po najbliższym zjeździe niczego dobrego się nie spodziewam, nie utraciłem jeszcze wiary w możliwość zreformowania adwokatury z zachowaniem najlepszych stron wolnego zawodu. O sprawach korporacji adwokackiej pisałem wielokrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat, ale do „Palestry”, bo tam, moim zdaniem, o środowiskowych problemach przede wszystkim pisać należało. Skoro wszakże łamy „Monitora Prawniczego” już otworzyły się na tekst o adwokaturze pióra mojego korporacyjnego kolegi, idę w jego ślady, bo Czytelnik powinien znajdować teksty polemiczne w tym samym miejscu, co tekst pierwotny stanowiący ich przedmiot.