Nieruchomości

nr 3/2013

Technologiczność współpracy rzeczoznawcy majątkowego z sądami i organami

Jarosław Matejczuk
rzeczoznawca majątkowy członek PTRM, członek Rady PIRM
Abstrakt

Każdemu, kto chciałby podjąć się rzetelnie pełnienia funkcji biegłego sądowego, wypada zadedykować cytat z przemówienia sir W. Churchilla z 1940 r. „Nie mam Wam nic do zaoferowania, tylko krew, trud, łzy i pot”. Biegły ze swoją opinią jest zawsze na linii frontu, pod koszącym ogniem stron postępowania, a przy tym musi być – wedle mojego rozumienia tej funkcji – do ostatniego słowa bezstronny, uczciwy oraz profesjonalny w każdym calu, nie wyłączając ubioru i uczesania.

Jeśli ktoś studiował nauki techniczne w zakresie ocierającym się o mechanikę, to z łatwością przypomni sobie definicję technologiczności konstrukcji: „Zespół cech konstrukcyjnych określonego przedmiotu umożliwiających łatwe wykonanie go w danych warunkach […]. O technologiczności konstrukcji decydują informacje przekazywane wytwórcy przez konstruktora […]”. Nie trzeba objaśniać, jak wielkie jest podobieństwo pomiędzy tą konstrukcją, której dotyczy definicja, a opinią biegłego (sądowego lub powołanego przez inny organ posiadający odpowiednia moc sprawczą).

Biegły jako wykonawca

Przytoczona powyżej definicja technologiczności konstrukcji wskazuje rolę i miejsce biegłego oraz nadrzędną rolę sądu czy organu w powstawaniu opinii. Sprowadza się to do oczywistej z punktu widzenia zwykłego doświadczenia życiowego zasady głoszącej, że zamówienie byle czego jest łatwe, zaś zamówienie produktu ściśle odpowiadającego potrzebom, np. opinii sądowej, wymaga już staranności właściwej profesjonalnemu charakterowi tej opinii. Podsumowując, najlepiej, aby konstruktor (sąd) posiadał odpowiednie przygotowanie merytoryczne w zakresie zamawianej opinii. Jednak doświadczenie sądowe wskazuje, że nie dzieje się zbyt często.

Przychodzi baba do lekarza z aktami pod pachą

Początek bywa taki, jak w dowcipach o babie i lekarzu. Czy to jest właściwy sposób rozpoczęcia procesu technologicznego powstawania opinii sądowej? Nie będzie tutaj żadnym odkryciem, gdy zauważymy, że w interesie konstruktora – czyli sądu – jest posłanie akt z wyprzedzającym rozeznaniem „terenu” za pomocą telefonu lub mailingu. Każdy szanujący się sąd czy organ, we własnym, dobrze pojętym interesie skrócenia czasu powstawania opinii, przed wysyłką akt, powinien rozeznać możliwości wykonawcy. I tak np. wskutek działań kilku biegłych z Trójmiasta, Sąd Okręgowy w Gdańsku traktuje taki sposób nawiązywania współpracy za obowiązujący – zarządzenie prezesa sądu.

Paczka na biurku

Jesteśmy więc w sytuacji, kiedy na naszym biurku leży paczka. Pośród wielu dróg postępowania warto zastanowić się nad dwoma:

1. odsyłamy akta do sądu ze względu na:

– brak możliwości czasowych,

– brak odpowiedniej wiedzy,

– niezrozumienie tezy dowodowej w kontekście treści akt i faktycznej sytuacji na terenie nieruchomości – tzw. nietrafiona teza dowodowa,

2. wykonujemy opinię zgodnie (tak nam się wydaje) z treścią tezy dowodowej (mniej więcej).

Pomijając inne, nieopisane tutaj sposoby radzenia sobie z aktami widać, że prawdopodobieństwo powstania opinii technologicznej, czyli odpowiadającej faktycznemu zapotrzebowaniu procesowemu, jest niewielkie. Opinia powinna przecież być zgodna ze stanem faktycznym na nieruchomości oraz poprawna metodycznie. Jakże wiele opinii widywanych w aktach nie spełnia tych dwóch prostych warunków. Łatwo zatem zauważyć, że na wady tezy dowodowej często nakładają się jeszcze wady samej opinii.

Teza dowodowa

Zastanówmy się nad dość częstym przypadkiem wadliwej – nawet tylko subiektywnie – tezy dowodowej. W końcu trzeba z niechęcią zgodzić się, że także nasza wiedza może być niepełna lub wręcz zubożona, może nawet jej brakować i dlatego tylko nam może wydawać się, że teza jest wadliwa.

1. Wariant ratunkowy radykalny – nie wykonujemy opinii.

2. Wariant [...]