Abstrakt
Na początku kwietnia br. spotkałem znajomego, który jakiś czas temu po przeszło 20 latach pracy i mieszkania w Kanadzie przyjechał do Polski, aby dzięki poczynionym oszczędnościom spędzić w okolicach Lądku Zdroju resztę swojego życia. W trakcie rozmowy dowiedziałem się, że przyjechał do Polski z córką, którą zachęcał do rozpoczęcia w Warszawie działalności gospodarczej. Jak mi powiedział po blisko pół roku starań ani o krok nie przybliżyła się do otwarcia planowanej restauracji. Zniechęcona ciągłymi trudnościami, jakie spotykały ją w kraju nad Wisłą, wróciła do Kanady i po powrocie do kraju klonowego liścia otworzyła w ciągu miesiąca dwa polsko brzmiące bary. Podsumowaniem naszej rozmowy było stwierdzenie, że „wiele to się w tym minionym 20-leciu nie zmieniło”.
Nie minął miesiąc, gdy osobiście mogłem doświadczyć zmian, jakie zaszły w ostatnim 10-leciu i których wpływ na wyrażane opinie jest bezsporny. Gdy się swoimi obserwacjami dzieliłem z inną osobą, usłyszałem inny cytat: „i dziwi się pan, że młodzi nie chcą wracać do Polski!”. Przyznam, że się już nie dziwię.
Historia pewnego lokalu
Od kilkunastu laty oprócz działalności dydaktycznej prowadzę działalność gospodarczą w obszarze szeroko pojętego budownictwa. W ramach tejże działalności przeprowadzałem kiedyś adaptację pomieszczeń handlowych zlokalizowanych na parterze wielokondygnacyjnego budynku mieszkalnego, przystosowując je do działalności operacyjnej jednego z banków. Ogólna powierzchnia lokalu wynosiła blisko 400 m2. Po uzyskaniu czysto formalnej zgody podmiotu zarządzającego obiektem wykonano projekty budowlane i instalacyjne, a wobec zmian dotyczących elewacji i elementu konstrukcyjnego budynku, złożono wniosek o pozwolenie na budowę, które inwestor otrzymał w przeciągu 11 dni, nie wywierając na wydającego żadnej presji. Wszystkie czynności, poczynając od podjęcia decyzji o zmianie sposobu użytkowania lokalu do rozpoczęcia w nim innej działalności, trwały wówczas poniżej trzech miesięcy.
Po upływie blisko 10 lat przyszła potrzeba wprowadzenia kolejnych zmian polegających na podziale funkcjonalnym powierzchni na dwa odrębne lokale i przywrócenia w jednym z nich działalności handlowej, a w drugiej części działalności gastronomicznej. Potrzeba zmian wynika z konieczności przystosowania oferty do oczekiwań rynku. Osobiście uważam, że zmiany takie będą coraz częstsze i przegra na rynku ten, kto faktu tego nie dostrzeże.
Z ograniczoną świadomością, co może mnie czekać, udałem się na konsultacje do urzędu dzielnicy – parter budynku, dwa stanowiska i dwie urzędniczki. Wybrałem panią, która w mojej ocenie posiadać powinna większą cierpliwość i doświadczenie. Zaczynam uprzejmie tłumaczyć, na czym polega mój problem. Otóż chodzi o funkcjonalny podział powierzchni lokalu użytkowego na dwa odrębne lokale. Tłumaczę, że łączne zapotrzebowanie na media nie ulegają zwiększeniu i posiadam zgodę firmy zarządzającej obiektem na podział lokalu wraz z opiniami technicznymi osób uprawnionych, nadzorujących eksploatację poszczególnych sieci. Jednakże pani przerywa moją wypowiedź, prosząc o dokonanie zgłoszenia o zamiarze zmiany sposobu użytkowania obiektu budowlanego lub jego części wraz z wnioskiem o wydanie warunków zabudowy. Na nic zdały się moje przekonywania, że wszystkie roboty w związku z zamierzonym podziałem połączonym ze zmianą rodzaju prowadzonej działalności zostaną wykonane zgodnie z dokumentacją techniczną wykonaną przez uprawnionych projektantów itd.
Natychmiast po rozmowie, przy pomocy pracowników technicznych firmy zarządzającej budynkiem, został wypełniony wniosek o wydanie warunków zabudowy. Na rzucie poziomym parteru zaznaczono kontury lokalu oraz proponowany podział. Na innym rysunku z dokumentacji technicznej budynku pokazano usytuowanie budynku. Zgodnie z normatywem określono zapotrzebowanie na media, pokazując, że łączne zużycie mieści się w granicach obecnych itd.
W momencie składania wniosku pierwsza wpadka – brak [...]