Nieruchomości

nr 3/2003

Folwark spółdzielczy

Alicja Brzezińska
Abstrakt

Ponad 26 milionów obywateli mieszka w lokalach spółdzielczych. Administruje nimi 2,5 tysiąca zarządów spółdzielni mieszkaniowych. Roczne obroty z tytułu wnoszonych przez mieszkańców opłat za zarząd to ca 6,4 mld zł. Majątek trwały - mieszkania i lokale użytkowe należące do spółdzielców to ca 350-400 mld zł. Tymczasem kontrola nad przepływem tych gigantycznych pieniędzy jest iluzoryczna. Lokatorzy i właściciele lokali własnościowych w praktyce sprowadzeni do roli płatników opłat eksploatacyjnych nie mają faktycznego wpływu na to, jak wydawane są ich środki.

W powojennej Polsce największym inwestorem wbranży mieszkaniowej była niemal upaństwowiona spółdzielczość mieszkaniowa. Na własne lokum trzeba było czekać 20 kilka lat, ale kosztowało ono niewiele. Wtedy jednak Krajowa Rada Spółdzielczości przymusowo kontrolowała decydentów, przykracając apetyty co najbardziej wyrywnych do “miski więziennej zupy”. Po przemianach ustrojowych tak dalej być nie mogło, bo wiadomo, że samorządność stała się cechą najważniejszą. Toteż funkcje prezesów spółdzielni najczęściej obejmowały osoby ze znacznym dorobkiem administracyjnym. Ktoś pobył radnym lub, co lepsze, członkiem zarządu miasta lub gminy i hajda w prezesurę. Były wojewoda, bardzo prosimy, itp. Ale nawet ci, którzy awansowali z szeregowych członków spółdzielni z gorliwości iambicji, szybko dowiadywali się, o co w tym biznesie chodzi. Otóż samorządność spółdzielni jest znakomitym orężem, który równie dobrze zasłania przed jakimkolwiek nadzorem lub kontrolą z zewnątrz, pozwala również na swobodne tasowanie losami lokatorów.