Abstrakt
I. Uwagi ogólne Tytułem wstępu do niezwykle interesującego, a jednocześnie dość kontrowersyjnego zagadnienia orzeczeń nieistniejących warto podkreślić, że samo zjawisko czynności nieistniejących występuje w postępowaniu cywilnym mimo braku ustawowego uregulowania. Potwierdza to nie tylko doktryna prawa procesowego cywilnego, ale także orzecznictwo SN1. Nie można więc wysuwać twierdzenia następującego – skoro nie ma orzeczenia, to po co o nim w ogóle rozprawiać. Wydaje się jednak, że ujęcie tego problemu w przedstawiony sposób byłoby nazbyt dużym uproszczeniem, a niewątpliwie także bagatelizowaniem pewnego dość skomplikowanego, nie tylko teoretycznie, ale także praktycznie zagadnienia. O ile bowiem na gruncie prawa cywilnego materialnego wskazuje się na wadliwość w postaci nieważności czynności prawnej, o tyle w sferze prawa procesowego koncepcja nieważności czynności procesowej nie została przyjęta przez ustawodawcę. Nieważność bowiem w świetle przepisów KPC odnosi się wyłącznie do samego postępowania, a nie czynności decyzyjnych. Oczywiście z punktu widzenia prawa materialnego niektórzy kwestionują przydatność terminu "czynność prawna nieistniejąca" wobec braku prawnej, jasnej granicy pomiędzy tym pojęciem a pojęciem nieważnej czynności prawnej2. Gdy chodzi zaś o prawo procesowe, to ten problem zasadniczo nie występuje. Czynności procesowe mogą być dotknięte tak poważnymi wadami, że nie wywołają nawet podstawowego skutku w postaci zaistnienia zamierzonej czynności procesowej, nie mówiąc już o możliwości spowodowania jakichkolwiek skutków procesowych. Zdarzenie takie jest bowiem pozbawione istotnych cech kształtujących czynność procesową mimo posiadania pewnych zewnętrznych pozorów jej istnienia3. Pojęcie czynności procesowych nieistniejących można odnieść nie tylko do samych czynności stron (uczestników), ale także do czynności organów sądowych i pozasądowych – określanych mianem czynności decyzyjnych. Te ostatnie czynności z punktu widzenia poruszanego tematu będą miały najistotniejsze znaczenie (oczywiście w odniesieniu tylko do orzeczeń sądu polubownego, czyli organu pozasądowego). Należy zatem zdecydowanie opowiedzieć się za koncepcją orzeczeń nieistniejących w postępowaniu cywilnym. Jednakże z zasygnalizowaniem pewnego rozróżnienia, a mianowicie orzeczenie nieistniejące to takie orzeczenie, które nie istnieje w znaczeniu faktycznym (zdarzenia faktycznego), czyli nie było w ogóle jakiejkolwiek czynności w postaci wydania orzeczenia, bądź takie, które nie istnieje w znaczeniu prawnym (prawnoprocesowym)4. W pierwszym przypadku nie ma żadnych wątpliwości, jeśli chodzi o orzeczenie nieistniejące, jednak już w drugim kwestia ta znacznie się komplikuje. Wynika to z tego, że ustawodawca nie określił, w jakich przypadkach mamy do czynienia z orzeczeniami arbitrażowymi nieistniejącymi. Jeżeli wychodzi się bowiem z założenia, że każde naruszenie norm musi być objęte sankcją, to ze względu na ustawowo przewidzianą jednolitą sankcję wobec wady w postaci uchylenia orzeczenia arbitrażowego przez sąd państwowy niemożliwe byłoby rozróżnienie pomiędzy ważnością, wzruszalnością a aktami nieistniejącymi. Odpowiedź na pytanie, kiedy mamy do czynienia z orzeczeniami nieistniejącymi, zależy przede wszystkim od tego, jakie elementy należy przypisać (koniecznie) wyrokowi, by był to w ogóle akt o charakterze wyroku. Doktryna obca, opowiadając się za istnieniem wyroków arbitrażowych...