Sąd Najwyższy uznał, że denerwująca sytuacja wywołana nieprzyjemną rozmową z przełożonym, na skutek której pracownik zwalnia się z pracy, nie oznacza, że dopuszczono się wobec niego groźby czy podstępu.
Kwestia ta wyniknęła w sprawie, którą Witalis D. wytoczył swojemu pracodawcy, domagając się przywrócenia do pracy. Powód, będąc woźnym i magazynierem, przyjechał do pracy samochodem, co do którego policja miała podejrzenia, że pochodzi z kradzieży. Przypuszczenia te okazały się trafne i auto zostało zabezpieczone. W tej sytuacji Witalis D. został wezwany do gabinetu przełożonego, gdzie w obecności 2 zastępców dyrektora najprawdopodobniej doszło do ostrej wymiany zdań. Po tej rozmowie powód podpisał oświadczenie o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Jednak następnego dnia zmienił zdanie i chciał je odwołać, twierdząc, że zgodził się na rozstanie za porozumieniem stron pod wpływem groźby zwolnienia dyscyplinarnego. Tymczasem nie wiedział, że zdarzenie będące przyczyną rozmowy, czyli fakt, że auto pochodzi z kradzieży, nie ma związku z pracą.
Pełnomocniczka pracodawcy argumentowała, że była to presja sytuacji, czyli ujawnienia kradzionego auta, a nie podstęp przełożonych. Dyrektor, widząc działania policji, miał prawo dowiedzieć się o przyczynę tych czynności, a o zwolnieniu wspomniano, na wypadek gdyby pracownik został skazany.
Chociaż SN nie uwierzył w tak łagodny przebieg rozmowy, jednocześnie nie znalazł podstaw do uwzględnienia żądania powoda, czyli do uchylenia oświadczenia o zwolnieniu.
Wyrok SN z 4.3.2004 r., I PK 435/03